Ślub na Dolnym Śląsku to zawsze dobra opcja.

Lubię wracać na Dolny Śląsk. Już za Wrocławiem podróż robi się coraz przyjemniejsza – zwłaszcza gdy nie jedzie się głównymi drogami, tylko tymi przez wioski i pola. Owszem – trwa to nieco dłużej ale uwierzcie mi – dostarcza epickich doznań. Jest to region w którym chyba najczęściej zatrzymuje samochód i wysiadam z aparatem by coś sfotografować. Dlatego tym bardziej cieszą mnie jakiekolwiek “służbowe” wyprawy w te okolice. Ślub, plener, sesja rodzinna! Tak proszę!
Z Asią i Łukaszem na plener wybraliśmy jedno z chyba najbardziej magicznych miejsc na Dolnym Śląsku – Polną Zdrój we Wleniu.
To nie jest kolejne ładne miejsce z miłym widokiem na Śnieżkę. To jest takie miejsce w którym samo przebywanie już jest przyjemne. Wszystko tu zachwyca – widok, okolica, wnętrza, ludzie.

Polna Zdrój we Wleniu czyli idealne miejsce na slow weeding.

Jeżeli ktoś wyznaje zasady slow life to raczej daleko mu do organizacji ślubu na 200 osób. Raczej pomyśli o ślubie w stylu slow – gdzie liczą się ludzie i prawdziwe emocje. Gdzie goście to najbliższe osoby a czas wesela to niezwykle przyjemna forma spędzenia czasu.
Te zdjęcia robiliśmy w miejscu które jest idealnym tłem do takich wydarzeń. Tutaj slow weeding ma prawo bytu. To w takich miejscach zdjęcia “robią się same” i jest w nich ta lekkość!
Naturalność jest rzeczą najbardziej fotogeniczną. Nie można mieć ku temu wątpliwości.
Robiłam już kilka ślubów i plenerów na Dolnym śląsku, i umówmy się – ten region się nie nudzi. Tam nawet jeżdżenie samochodem jest przyjemne. Nie mam na myśli komfortu jazdy (bo stara asfaltówa z milionem zakrętów raczej nie jest wymarzoną drogą do szybkiej jazdy), mam na myśli o wiele głębsze doznania! I tutaj jest tak ze wszystkim.

CLOSE MENU