Ślub cywilny w plenerze
W życiu fotografa, w jego pracy wszystko zaczyna się od maila – kilku zdań które przedstawiają sytuację. Później jest spotkanie – bardziej zaangażowany etap w którym mamy okazje się poznać, przekonać czy nadajemy na tych samych falach (a ma to ogromne znaczenie!) i czy coś z tego będzie. W tym przypadku już na etapie maila czułam, że czeka mnie piękna przygoda. Spotkanie tylko potwierdziło moje przypuszczenia a intuicja przybiła mi wysoką piątkę! Ślub Filipiny i Pawła był jednym z najprzyjemniejszych ślubów jakie fotografowałam. Magiczna ceremonia pośrodku lasu, piękni ludzie o wspaniałych osobowościach. To takie fotograficzna 6 w lotto.
Niezwykły ślub w lesie
Niby śluby plenerowe to zawsze ryzyko. Bo wiadomo – polska pogoda, owady, opady, inne zombie. Ale gra jest warta świeczki! To ryzyko powala stworzyć wyjątkową ceremonię, która na długo pozostaje w pamięci. Takie śluby dają szereg estetycznych możliwości, to wyższy level piękna! I nie rozumiem dlaczego nadal są w mniejszości!
Fina i Paweł mieli ochotę na prostotę i naturalność – bo tacy są. Wyznają zasadę less is more i tak też zorganizowali swój ślub. Trochę boho, trochę rustykalnie. Wszystko w punkt!