Gdańsk i sesja narzeczeńska nad morzem – noooot!
Każdy powód do podroży nad morze jest dobry. Ale niektóre są lepsze – sesje narzeczeńskie na przykład.
Można by pomyśleć – sesja narzeczeńska nad morzem będzie…. nad morzem. Ale to nie tu! Nie tym razem! Tym razem zdjęcia robiliśmy w miejscu, do którego pałam miłością od lat! Przy stoczni! Moje uwielbienie do takich miejsc trwa od ponad dekady, a zaczęło się w Katowicach. Industrialne oblicze miast. Bardzo proszę!
A z gdańską stocznią to jest tak, że niejednokrotnie jak jechałam skm to wysiadałam na przystanku „Gdańsk stocznia” by pójść na kładkę i bo prostu pocieszyć się jej widokiem.
I dlatego też wybrałam to miejsce na tło sesji narzeczeńskiej Dagi i Roberta! A oni się zgodzili. I było to najlepsze co mogliśmy zrobić.
Zdjęcia przed ślubem są spoko.
Lubię sesje narzeczeńskie, chyba nawet bardziej niż plenery. Wynikają z tego same korzyści – poznajecie swojego fotografa, wiecie, jak pracuje, co to za typek i co z tego wychodzi. Wiadomo – reportaż ślubny rożni się od sesji narzeczeńskiej czy pleneru poślubnego, ale styl pracy i osobowość fotografa pozostają te same (ej nie no dobra – na ślubie zachowuje się bardziej kulturalnie i z poszanowaniem miejsca i okoliczności: D)
Podczas sesji narzeczeńskiej NIC, ale to nic nas nie ogranicza! Ani suknia, ani czas, ani jakiekolwiek oczekiwania! Możemy robić to gdzie chcemy i jak chcemy! A później pójść na frytki!